Aby sprostać wyzwaniom klimatycznym, Stany Zjednoczone muszą zbudować  45 reaktorów jądrowych. Badania Electric Power Research Institute wskazują, że jest to cel realny. Ale, czy to na pewno właściwa droga?

Projekt ustawy  klimatycznej, zaakceptowany przez Izbę Reprezentantów zakłada, że do 2030 roku emisja CO2 do atmosfery powodowana produkcją prądu, zostanie ograniczona o 41% (w porównaniu do roku 2005). Według EPRI, żeby tak się stało nie wystarczy uruchomienie 45 reaktorów. Stany Zjednoczone będą musiały rozwijać sektor energii odnawialnej i czyste technologie węglowe. Specjaliści zakładają, że do 2030 roku na amerykańskich drogach pojawi się 100 milionów elektrycznych ciężarówek i samochodów. Dodatkowo, aby osiągnąć cele klimatyczne konsumpcja energii musi spaść o 8%.

Według badań w ciągu najbliższych dwóch dekad nastąpi gwałtowny rozwój technologii dla OZE. W tej chwili w Stanach Zjednoczonych ponad połowa energii jest wytwarzana z węgla, 20% zaś z elektrowni atomowych. Pracują 104 reaktory.  I na koniec zła wiadomość: EPRI twierdzi, że ceny energii gwałtownie pójdą w górę. Budowa kilkudziesięciu reaktorów jądrowych w tej kwestii na pewno nic nie zmieni.

Niedoskonałości różnych technologii pozyskiwania energii powodują, że stajemy wobec trudnej sytuacji. Jeśli konkluzje badań NASA w  sprawie konsekwencji globalnego ocieplania, okażą się słuszne, czeka nas wybór między pozwoleniem na pracę reaktorów, a gigantycznymi kosztami związanymi ze zmianą klimatu. Fizycy twierdzą, że w ciągu 50. lat powinny ziścić się marzenia o fuzji jądrowej, która da nam tanią energię bez radioaktywnych odpadów.  Przynajmniej na razie  jest to jednak wielka niewiadoma, sen naukowców, który może, ale nie musi się spełnić. Pewne jest natomiast, że inwestycja w naukę i nowe technologie jest konieczna, a postęp techniczny najszybciej dokonuje się w dziedzinie OZE. I tego należy się trzymać.

Źródło: Konrad Nowicki